Dzień 16. Isichitela Lido – Borgo Hermada
Zgodnie z wczorajszym postanowieniem, z samego rana wyruszamy pokrzepieni kawą i jakimś śniadankiem.
W pewnym momencie zatrzymujemy się, sprawdzam coś na telefonie i znowu słyszę język polski. Zatrzymał sie przy nas jakiś koleś z Polski, który tam mieszka i pracuje. Poradził nam, żebyśmy nie stawali w takich odludnych miejscach, bo okolica tu niezbyt bezpieczna.
Ruszamy pospiesznie zgodnie z jego sugestią. Jeszcze chwilę z nim rozmawiam w czasie jazdy i rozstajemy się, dziękując mu za dobre rady. Rozmowa z nim dała nam do myślenia na tyle, że ponad 40km robimy „od szlagu”.
Zaraz potem widać widoczna zmianę już w samym wyglądzie okolicy i wszystko wraca do normy.
Przed nami piękna Formia i Gaetta z widowiskową plażą Serappo.
Przed Terraciną pokonujemy najdłuższy w tej wyprawie (i zarazem w życiu na rowerze) tunel długości 2600 m, choć bez huku wentylatorów i jakiegoś wielkiego ruchu samochodów – robi wrażenie.
Nocleg znajdujemy w Borgo Hermada, w agroturystyce, gdzie znają tylko włoski i coś tam francuskiego 😉 Do tego nie wiedziec czemu wzbraniają sie przed translatorem, dane z paszportów przepisują ręcznie i żądają zapłaty tylko w gotówce. Zero nowoczesnośći 🙂 Mimo to dogadujemy sie bez problemu. Smaczku dodaje fakt, że maja piękne koty – 10 sztuk (!). Kąpiel, spacer po zakupy, kolacja i spać.
Dzień 17. Borgo Hermada – Rzym
Wyjeźdźamy przed ósmą, żegnani bardzo wylewnie przez właściciela.
Nasz cel – Rzym. Wiadomo – wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, jednak naszym celem jest znaleźć taką z małym ruchem, widokową, bezpieczną i płaską 😉 (o ile taka istnieje). Dokonujemy wyboru i jedziemy.
Najpierw wszystko OK, potem jak zwykle zaczyna trochę wiać i droga robi się „niepłaska”.
Docieramy do dzielnicy Romanina, tam w hotelu Jonico mamy 3 noclegi przed powrotem do kraju.
Manager na pytanie, czy nie będzie dla nich problemem, jeżeli zabierzemy rowery do pokoju, decyduje o zmianie pokoju na inny, na 1 pietrze (zamiast 3.) i przydziela nam pokój z balkonem 🙂 Kapiel, tradycyjny spacer po zakupy, Odwiedzamy jeszcze jeden ze sklepów rowerowych w pobliżu, gdzie załawiamy kartony do spakowania rowerów, kolacja i do łózia.
Jutro w planie zwiedzanie Rzymu i Watykanu.
Dzien 18. Rzym – Watykan
Kolejny dzien, to zwiedzanie Rzymu i Watykanu.
Rano, po śniadaniu wsiadamy do metra i z przesiadką na największej stacji Termoli, docieramy do stacji Ottawiano, skąd do Watykanu już tylko kawałek. Wysiadamy z metra a tu… pada. Kręca się okazyjni sprzedawcy parasolek – wydajemy 5E na chiński badziew, z którym przeszliśmy chyba 200-300m i…przestało padać 🙁
Jesteśmy dość wcześnie, kwadrans przed dziewiątą, ludzi jeszcze mało. Zwiedzamy Bazylikę, chodzimy po Placu Świętego Piotra, robimy trochę zdjęć.
Potem udajemy się spacerkiem na Zatybrze, które jest określane najpiękniejszą częścią Rzymu. Jest w tym racja, pięknie, spokój, mało turystów o tej porze.
Jemy drugie śniadanie i udajemy się w strone centrum. Tam już wraz z tłumem turystów oglądamy największe zabytki i kultowe miejsca. Po południu metrem wracamy do hotelu.
Dzień 19 Castel Gandolfo i Nemi
Jako, że przybyliśmy do Rzymu dzień wcześniej, niż było w planach postanawiamy ten dzień przeznaczyć na… wycieczkę rowerową 😉
Postanawiamy wybrać się do Castel Gandolfo – byłej, letniej rezydencji papieskiej.
No, droga nie jest łatwa, sporo różnorodnych podjazdów. Wszak to góry Albańskie (!) Widzimy tu sporo rowerzystów, głównie szosowców. Docieramy w końcu na brzeg krateru, w którym jest turkusowe jezioro Albano. Zacny to widok. Wjeżdżamy do centrum miasteczka, krążymy po placu przed Rezydencją Papieską. Siadamy w pobliskiej restauracyjce uzupełnić płyny.
Ilona wpada na pomysł, że warto jeszcze odwiedzić pobliskie miasteczko Nemi, określane jako najpiękniejsze miasteczko w okolicach Rzymu. Słynie z uprawianych przez cały rok truskawek i poziomek. Choc droga do niego tez daje troszkę popalić to przyznajemy, że jest naprawdę przepiękne. Zaopatrujemy się w nalewkę z poziomek i ruszamy z powrotem.
To już nasza ostatnia wycieczka, został jeszcze jutrzejszy dojazd na lotnisko 🙁
Dzien 20. Rzym – Ciampino
Wychodzimy z hotelu przed dziesiątą. Samolot mamy ok. dwudziestej. Pozostaje jakoś zabić czas, jakieś 7-8 godzin.
Nie jest to łatwe. A gdy nie trzeba, wtedy czas zapieprza jak szalony. Do lotniska mamy ok 12-13km. Powoli się tam kierujemy co rusz odpoczywając 😉
Robimy zakupy, schładzamy sie piwkiem.
Pod koniec mamy do pokonania najstarszą drogę w Rzymie – via Appia Antica, przez rzymian nazywaną „Królową Dróg”. Piękna dłuuuga prosta wyłożona płytami granitowymi (nie wszędzie równo), którą dojeżdżamy do samego lotniska, skąd odlatujemy do domu.
Na koniec małe podsumowanie:
Nasza Wyprawa trwała 20 dni.
Przejechaliśmy rowerami 1200 km, wg bikemap.net 6930m przewyższenia.
Oprócz rowerów jeździliśmy: samochodem, samolotem, promem, autobusem, pociągiem i metrem.
Trasa wiodła przez 6 państw: Chorwacja, Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Albania, Włochy oraz Watykan.
Było SUPER! Pogoda dopisała, widoki przepiękne, wrażenia niezapomniane.