Dzień 5.
Niedziela. Wyjeżdżamy jak zwykle rano. Ulice puste, dużo mniejszy ruch niż w tygodniu, choć rowerzystów więcej ;).
Po drodze zatrzymujemy się w uroczym miejscu na plażing.
Dzień 6.
Szósty dzień naszej wyprawy. Ruszamy tradycyjnie rano i po kilku kilometrach mijamy Pescarę. Tam spodobała się nam kładka pieszo-rowerowa. Dalej łapię jedyną i ostatnią, jak się okazuje gumę. Znowu plażing, szukanie noclegu. Potem dojazd na kwaterę, ,chyba najfajniejszą na naszej trasie i dodatkowo, chyba w najbardziej klimatycznej miejscowości Termoli.
Dzień 7.
Dzisiaj odjeżdżamy od morza, musimy ominąć półwysep Gargano. Szkoda, bo widoki pewnie fajne, ale ze względu na brak czasu oraz ciężar rowerów odpuszczamy. Rano jeszcze wpis do księgi gości i w drogę. Pola, pola, pola, winnice, winnice, gaje oliwne. Trafiamy do jakiejś dziury, jeden czynny hotel, jeden, wyprzedający się „sklep”, jeden zapyziały bar.
Dzień 8.
To już zasadniczo ostatni z planowanych etapów podróży. Dzisiejszy cel – BARI. Na koniec dane nam jest widziec kilka pięknych miasteczek oraz wspaniałe krajobrazy.